niedziela, 12 marca 2017

Pusty talerz





Przemoc to nie tylko bicie i krzyk, ale też zmuszanie dziecka do kolejnej łyżki ziemniaków...
Jak podkreśla wielu specjalistów to najlepsza droga do zaburzeń odżywiania.
Badania przeprowadzone w USA wykazały, że 70% badanych pamięta zmuszanie do jedzenia przez dorosłych, 50% płakało nad talerzem, 50% podczas posiłków odczuwało mdłości.
W swoim dzieciństwie pamiętam dokładnie obiadowe sceny z przedszkola. Siedzę przy stole sama i jem pomidorową. Niestety tempo mojego jedzenia nie było dla niektórych zadowalające i "pomagano" mi wlewając łyżkę za łyżką do mojej buzi. Do tej pory pamiętam jak się dławiłam a zupa lała się po śliniaku. Miałam wtedy 2 i pół roku.
Wydawałoby się, że świat się zmienił, zmieniła się świadomość rodziców i nauczycieli przedszkola. Kwestie jedzeniowe są bardzo delikatne i indywidualne, ale nawet teraz możemy spotkać się ze zmuszaniem do jedzenia dzieci w naszych domach i przedszkolach. Rozdawanie naklejek po zjedzonym posiłku (tylko dla dzieci z pustym talerzem), wyróżnienie poprzez wzięcie udziału w niezwykłej aktywności czy otrzymanie cukierka po zjedzonym obiedzie jest sytuacją bardzo często spotykaną. Zdarza się, że karanie dzieci za niezjedzenie jest czasami mniej subtelne i wyrażone wprost "Nie zjadłeś, nie pójdziesz ze wszystkimi na przedszkolny plac zabaw". Zawsze mnie zastanawia tolerowanie tego typu zachowań przez dyrektorów, nauczycieli z sąsiednich grup czy samych rodziców.
Dziecko ma prawo odmówić zjedzenia niektórych potraw, tak jak my dorośli. Mogę lubić buraczki ale nie znosić fasolki. Jest to sytuacja jak najbardziej naturalna.
Poruszając temat jedzenia nie można nie poruszyć kwestii zaburzeń procesów integracji sensorycznej. Wybieranie przez dzieci ściśle określonych potraw, odruch wymiotny na widok i zapach innych, może być związany z nadwrażliwością układu dotykowego w obrębie jamy ustnej czy układu węchowego.
Kiedy kilkanaście lat temu pracowałam w przedszkolu miałam w grupie Tomka, który bardzo awersyjnie reagował na zapach czerwonego barszczu. Samo postawienie zupy na stole wywoływało u chłopca odruch wymiotny. Widząc jakie reakcje wzbudza w Tomku sam zapach potrawy zwyczajnie odstawiałam zupę i pozwalałam na zjedzenie tylko drugiego dania. Niestety nie wiedziałam jeszcze wtedy, że jest to silna nadwrażliwość układu węchowego. Mój pomysł na pozwolenie dziecku zjedzenia tego co chce, spotkał się z niezbyt miłą reakcją dyrekcji :).
Karanie dziecka z nadwrażliwością za odmowę zjedzenia potrawy jest zwyczajnie okrutne.
Grożenie dzieciom, usilne namawianie i emocjonalny szantaż nie sprawią, że dzieci będą chętniej jadły. A na pewno nie sprawią, że będą szczęśliwsze.

Galeria











Elektroniczne dziecko


- Mamo, nie mam z kim porozmawiać na przerwie, bo wszyscy grają na swoich telefonach!

To częste słowa mojego dwunastoletniego syna...
Z taką rzeczywistością spotykamy się coraz częściej w szkołach. Jednak problem kontaktu z mediami elektronicznymi dotyczy coraz młodszych dzieci. Niejednokrotnie już dwulatki świetnie obsługują smartfony, otrzymują w prezencie swoje pierwsze tablety...
Znamy powszechną opinię o szkodliwości wpływu telewizji na wzrok dzieci, ale wpływ elektronicznych mediów nie ogranicza się jedynie do tego problemu. Dr Wroniszewski, psychiatra i prezes Fundacji Synapsis zwraca uwagę na bardzo poważne konsekwencje rozwojowe przeładowania dzieci elektroniką. Okazuje się, że u tych dzieci często możemy obserwować zachowania autystyczne: "dochodzi u nich do opóźnienia mowy i zaburzenia relacji społecznych z powodu nadmiernego przebywania wśród gadżetów elektronicznych, a nie ludzi".
Przed ekranami tabletów i smartfonów dzieci nie uczą się ani języka ani relacji społecznych, do których jest niezbędny drugi człowiek. W uczeniu relacji społecznych istotną rolę odgrywa mimika, obserwacja ruchu warg podczas mówienia oraz emocjonalna interakcja. Nie znajdziemy tego patrząc się w ekrany "gadających" tabletów.
American Academy of Pediatrics zaleca wykluczenie mediów elektronicznych u dzieci poniżej 2 roku życia. Pamiętajmy, że 5 minutowy seans dziecka przed telewizorem daje podobny efekt, jak godzina spędzona w kinie przez dorosłą osobę.W wyniku odświeżania monitora dziecięcy mózg otrzymuje 120 000 impulsów na sekundę!
Kilkukrotnie w ciągu kilku miesięcy spotkałam się w swojej pracy z dziećmi z podobnymi trudnościami. Odstawienie wszelkiej elektroniki spowodowało powrót do prawidłowego rozwoju, poprawę w kontaktach społecznych (m.in. poprawienie kontaktu wzrokowego, reagowanie na polecenia), stabilizację rytmu snu, rozwój mowy, wzrost koncentracji i znaczne wyciszenie.

czwartek, 9 czerwca 2016

Świat na głowie

Rozmowa z dziesięciolatką.
- Co Natalko będziesz robiła po południu?
- Może uda mi się wyjść na podwórko. Wczoraj nie udało mi się, bo długo odrabiałam pracę domową. Dzisiaj też mam dużo zadane, ale może dam radę.

I pomyśleć, że moje pokolenie trzydziestolatków biegało codziennie (!) po szkole po okolicznych łąkach, spotykało się z przyjaciółmi na podwórkach, grało w piłkę i cieszyło się kontaktem z naturą. Jedynie przed sprawdzianami tęsknie spoglądało się przez okno powtarzając materiał...
Szkoda, że nauczyciele nie biorą pod uwagę faktu, że dzieci są różne. Jednym nie sprawia problemu uzupełnienie trzech stron A4 w zeszytach ćwiczeń, obliczenie dodatkowo kilku matematycznych zadań z treścią i nauczenie się piosenki na flecie. Inne spędzają nad pracą domową kilka godzin dziennie, codziennie :/. Dzieci pracują ponad swoje siły.
Idziemy w złym kierunku a potrzeba normalności aż krzyczy...

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Moc lalki szmacianki

Wpada Tyśka z mamą.
- Pani Aniu w przedszkolu zgłoszono mi, że Tyśka jest bardzo pobudzona, nie chce współpracować i ciągle skacze.
Tyśka ściskając szmacianą lalkę wbiega do pracowni. Zamknęłam drzwi i wzięłam trzy głębokie wdechy z myślą, że może być ciężko. Szmacianka, to najukochańsza przyjaciółka upośledzonej i niemówiącej Tysi.
Włączyłam lalkę jako element terapii. Lalkę masowała Tysia, lalka Tysię. Grałyśmy we trzy w piłkę, uciskałyśmy paluszki, huśtałyśmy, zawijałyśmy w obciążeniową kołderkę, szukałyśmy tych samych kolorów na swoich ubraniach, ubierałyśmy lalkę. Zero pobudzenia, jedynie żywe zainteresowanie. I tak sobie myślę o ile nauczycielom i terapeutom ( o dzieciach nie wspomnę :)) byłoby łatwiej, gdyby na zajęciach dzieciom towarzyszyły ich ukochane misie czy lalki a nie tylko w ten jedyny, wyczekiwany, jeden dzień w tygodniu.