Jak podkreśla wielu specjalistów to najlepsza droga do zaburzeń odżywiania.
Badania przeprowadzone w USA wykazały, że 70% badanych pamięta zmuszanie do jedzenia przez dorosłych, 50% płakało nad talerzem, 50% podczas posiłków odczuwało mdłości.
W swoim dzieciństwie pamiętam dokładnie obiadowe sceny z przedszkola. Siedzę przy stole sama i jem pomidorową. Niestety tempo mojego jedzenia nie było dla niektórych zadowalające i "pomagano" mi wlewając łyżkę za łyżką do mojej buzi. Do tej pory pamiętam jak się dławiłam a zupa lała się po śliniaku. Miałam wtedy 2 i pół roku.
Wydawałoby się, że świat się zmienił, zmieniła się świadomość rodziców i nauczycieli przedszkola. Kwestie jedzeniowe są bardzo delikatne i indywidualne, ale nawet teraz możemy spotkać się ze zmuszaniem do jedzenia dzieci w naszych domach i przedszkolach. Rozdawanie naklejek po zjedzonym posiłku (tylko dla dzieci z pustym talerzem), wyróżnienie poprzez wzięcie udziału w niezwykłej aktywności czy otrzymanie cukierka po zjedzonym obiedzie jest sytuacją bardzo często spotykaną. Zdarza się, że karanie dzieci za niezjedzenie jest czasami mniej subtelne i wyrażone wprost "Nie zjadłeś, nie pójdziesz ze wszystkimi na przedszkolny plac zabaw". Zawsze mnie zastanawia tolerowanie tego typu zachowań przez dyrektorów, nauczycieli z sąsiednich grup czy samych rodziców.
Dziecko ma prawo odmówić zjedzenia niektórych potraw, tak jak my dorośli. Mogę lubić buraczki ale nie znosić fasolki. Jest to sytuacja jak najbardziej naturalna.
Poruszając temat jedzenia nie można nie poruszyć kwestii zaburzeń procesów integracji sensorycznej. Wybieranie przez dzieci ściśle określonych potraw, odruch wymiotny na widok i zapach innych, może być związany z nadwrażliwością układu dotykowego w obrębie jamy ustnej czy układu węchowego.
Kiedy kilkanaście lat temu pracowałam w przedszkolu miałam w grupie Tomka, który bardzo awersyjnie reagował na zapach czerwonego barszczu. Samo postawienie zupy na stole wywoływało u chłopca odruch wymiotny. Widząc jakie reakcje wzbudza w Tomku sam zapach potrawy zwyczajnie odstawiałam zupę i pozwalałam na zjedzenie tylko drugiego dania. Niestety nie wiedziałam jeszcze wtedy, że jest to silna nadwrażliwość układu węchowego. Mój pomysł na pozwolenie dziecku zjedzenia tego co chce, spotkał się z niezbyt miłą reakcją dyrekcji :).
Karanie dziecka z nadwrażliwością za odmowę zjedzenia potrawy jest zwyczajnie okrutne.
Grożenie dzieciom, usilne namawianie i emocjonalny szantaż nie sprawią, że dzieci będą chętniej jadły. A na pewno nie sprawią, że będą szczęśliwsze.